piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 1

     Znowu tam byłam. Wszędzie ciemność... jak zwykle. Gołe drzewa, których kora była czarna jak węgiel, żadnego zielonego listka, czy też małego pączka, co mogłoby sygnalizować, że te drzewa w ogóle żyją. Otaczały mnie z każdych stron. Niebo było przysłonięte wielkimi, szarymi chmurami, które przysłaniały księżyc. Zawiał wiatr, który mnie otulił swoim chłodnym powietrzem. To cud, że widziałam drogę, którą szłam od pewnego czasu. Nie wiedziałam gdzie idę i po co. Jedno wiedziałam na pewno,  nie chcę tu być! Dlaczego ja tu jestem? Usłyszałam jakiś hałas, jakby ktoś nadepnął zeschniętą gałązkę. Obejrzałam się za siebie. Pusto. Postanowiłam biec, czułam się nieswojo. Zaczęłam szybciej oddychać, poziom adrenaliny wzrósł, bałam się. Usłyszałam kolejne odgłosy, tym razem otaczały mnie z każdej strony. Kto tam jest? albo... co tam jest?
-Kim !
Przeraziłam się. Kto zna moje imię?! Zaczęłam biec szybciej, ale droga wcale się nie kończyła, a byłam wyczerpana. Głosy zaczęły być głośniejsze i bliższe.. jakby na wyciągnięcie ręki. Słyszałam szepty.. szelesty..szuranie, jakby ktoś mnie gonił, albo śledził. Padłam na kolana.. nie dam rady biec dalej. Czemu jestem taka wyczerpana? Zaczęłam płakać z bezradności. To teraz ten ktoś, na pewno mnie dorwie. Nie mogę się poddać ! Obejrzałam się dookoła, las jakby się przybliżał. Jak to możliwe? Jakby chciał mnie całkowicie  pochłonąć..
- Nie ! Proszę nie! - krzyknęłam.
Serce biło mi, jakbym przebiegła maraton, a ja znajdowałam się w tym samym miejscu. Płakałam jak małe dziecko, które zgubiło się w Wesołym Miasteczku. Otarłam oczy z łez, które i tak nie przestawały cieknąć z moich oczu, gdy w oddali dostrzegłam pewną ciemną postać. Szedł w moją stronę powoli.. Próbowałam ją rozpoznać, ale nie mogłam. Był jakby cieniem.. Próbowałam wstać i uciekać, ale nie mogłam. Moje emocje  strach i bezradność wzrosły i już uzyskały najwyższą skale. Ciemna postać zaczęła biec w moją stronę, a ja wolałam zamknąć oczy, a w strachu i niewiedzy zaczęłam krzyczeć.
Nagle usłyszałam pukanie. Obudziłam się. Już siedziałam prosto. Byłam zdyszana i mokra od potu.
- Panno Bennett, jest już 8 rano. Śniadanie jest już na stole, pański ojciec chce jeszcze z panią porozmawiać, zanim uda się do pracy. - odezwał się Christopher Cleveland, nasz lokaj. Często mnie wkurza, te jego nienaganne maniery. Żeby go brzydko nie nazwać, to nazwę go po prostu "miękki chrupek".
Rozciągnęłam się, próbując się wybudzić z mojego koszmaru. Powiedziałam Chris'owi,  że zaraz przyjdę. Wstałam z wielkiego łoża z baldachimem i udałam się do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam włosy i przebrałam się w jeansy, białą elegancką bluzkę ze złotymi dodatkami na ramionach, a do tego pastelową różową marynarkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, były lekko pofalowane. Zeszłam na dół. Czego chce mój zarozumiały ojczulek?! Był on Lordem Przewodniczącym Radę. Jednym słowem nuda! Ale tak, byliśmy szanowaną rodziną, bogatą w chuj. Chociaż nie wiem czy rodzina. Po śmierci mojej mamy tata zrobił się zarozumiały, uzależniony od pracy (dlatego jest na takim wysokim stanowisku). Ma mnie w dupie. Tylko się czepia. Gdy zbliżałam się do dużego pomieszczenia zwanego jadalnią, poczułam zapach jajecznicy, aż do teraz poczułam pustkę w żołądku. Byłam głodna. Wielki stół był nakryty wszelakim jedzeniem zaczynając od owoców, kończąc na smażonym boczku. Po tym moim koszmarnym śnie, miałam ochotę na coś, naprawdę dobrego. Zauważyłam jajecznicę, której zapach już mogłam poczuć wcześniej, oraz..... kiełbaski ! Idealnie. Usiadłam przy stole, lokaj Chris nalał mi soku pomarańczowego, którego miałam w zwyczaju pić przy śniadaniu. Zerknęłam na tatę, on już zdążył oczywiście zjeść i czytał gazetę popijając kawę.
- Dzień dobry tato... - powiedziałam nakładając jajecznicę i kiełbaski.
- Dzień dobry. - odpowiedział zwyczajnie.
Siedzieliśmy w ciszy, a ja jadłam powoli, jak zwykle dokładanie gryząc i przeżuwając każdy kęs. Taki dziwny zwyczaj. Rozmyślałam trochę, o czym to mój ojczulek chcę  rozmawiać.
- Dobra, o  czym chciałeś ze mną mówić? - zapytałam upijając łyka soku.
- Od dziś, masz szofera i ochroniarza w jednym. - oznajmił mi, nawet na mnie nie patrząc. A ja mojego soku, nie mogłam przełknąć i wyplułam zawartość na twarz mojego wielkodusznego tatusia.
- Kim ! Jasna cholera! - krzyknął wycierając serwetką swoją mokrą twarz.
- Że co proszę? Po co mi? - ja pierdole, co on wymyślił...
- Nie wspominając o twoich ocenach, oraz tym że wagarujesz- skąd się dowiedział? Aa.. pani Conway.- A dzisiaj przeczytałem pewną gazetę, gdzie zobaczyłem zdjęcie z tobą! - krzyknął, przez co podskoczyłam, a on rzucił mi na talerz tą właśnie gazetę, gdzie przy okazji była moja jajecznica i kiełbaska, no cóż, teraz na pewno ich nie zjem. Straciłam apetyt. Wzięłam gazetę i spojrzałam na artykuł "Córka znanego Lorda Bennett'a na imprezie! Skandal !"
- Bez przesady ! - pomyślałam, ale zerknęłam na zdjęcie. Fuck.
Na zdjęciu byłam ja. Miałam na sobie czarną krótką sukienkę, z odkrytymi plecami. Wyglądałam dobrze.. to jest nic. Pikuś. Gorsze było to, że całowałam się z jakimś starszym mężczyzną, może ma z 35 lat? Boziu.. więcej nie pije. Ok, wczoraj byłam na imprezie, której nie pamiętam.... ale to może dobrze? Poczułam jak palę  się ze wstydu. Zerknęłam kątem oka na tatę, patrzał się na mnie, czekając aż coś powiem. Ale co ja miałam powiedzieć? Tak tato, upiłam się, bo byłam zrozpaczona, gdyż przyłapałam swojego chłopaka (no teraz to jest mój ex) na pukaniu mojej przyjaciółki (teraz to też była przyjaciółka)? Nie to nie przejdzie.
- Ja.. ten... eee.. - tyle wyjąkałam.
- Tyle masz mi do powiedzenia?! Co ja mam wszystkim powiedzieć?! Jak ja mam to skomentować?! Wiesz, że jestem Przewodniczącym Rady! -tak wiem tatku. Nadal o tym pamiętam. eh..- Rozczarowałaś mnie po prostu! Co by mama na to powiedziała?! Stawiasz rodzinę w złym świetle ! Po co ty się tak upiłaś, może powiesz, że to przez Justina?! -pokiwałam głową- Przez chłopka.. - złapał się za głowę zrezygnowany. - No ja pierdole ! - wybuch nagle, a ja poczułam łzy w oczach. - To co?! Jak cię każdy chłopak zrani, to ty się upijesz i będziesz się pieprzyła z innym ?! Czy ja cię na dziwkę wychowałem?!
- To nie tak ! To nie prawda! - zaprzeczałam, tym razem już płakałam. Miał rację. Zachowałam się jak gówniara. Ale od razu dziwka?! - Nie jestem dziwką ! - wykrzyknęłam mu w twarz wstając z krzesła. On zamilkł. - To był jednorazowy incydent ! Każdy popełnia błędy ! Przepraszam! To się nie powtórzy...
- To nie wystarczy ! I tak wiem, że to się nie powtórzy. Od dzisiaj masz swojego Anioła Stróża, będzie cię przywoził i odwoził ze szkoły. Będzie cię pilnował i będzie również czekał pod szkołą. I koniec dyskusji. - i tak po prostu wyszedł. Nawet nie spojrzał na mnie.
Padłam na krzesło. Nasza gosposia Cecilia, podała mi chusteczkę, pogłaskała po głowie powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Lubiłam ją, zastępowała mi mamę. Wyszłam z domu zakładając płaszcz i trzymając torebkę. Pewnie mój "anioł stróż" to stary grzyb. Przetarłam dłonią łzę, która spłynęła po moim policzku bez mojego pozwolenia. Kierowałam się na parking i go zobaczyłam. Siedział na masce samochodu jedząc naleśnika. Chwila co? Naleśnika? Uśmiechnęłam się, zabawnie to wyglądało. Był ubrany w czarne buty, spodnie, płaszcz, pewnie t-shirt też miał czarny. Hej, on wcale nie był stary. Odchrząknęłam, by zwrócił na mnie uwagę, on się odwrócił. Zlustrował mnie wzrokiem, przez co się uśmiechnął zawiadacko. Boże.. kolejny dupek.
- Hej- przywitałam się sztywno. Mam nadzieję, że nie będzie mnie zaczepiał. Nie mam nastroju.
- Cześć. Jestem Harry. Harry Styles. - podał mi rękę na przywitanie.
=================================================
Hej !
 1 rozdział już jest za nami. Mam nadzieję, że przeczytacie i zostawicie szczery komentarz. Proszę ;p
Nie mam co się rozpisywać. Mam nadzieję, że zajrzycie tu jeszcze :))

sobota, 21 czerwca 2014

Wprowadzenie

Witaj ! :) 

Jest to fanfic napisany przeze mnie. Zainspirowały mnie pewne seriale które oglądam, więc proszę bez żadnych docinków ! Nie ściągnę jakiś scen które były w tym serialu. Nie martw się.
Dependence- po ang. uzależnienie, zależność.

O czym będzie to fanfiction? (jak nie chcesz, to nie czytaj :) )

Główną bohaterką jest Kim. Córka sławnego polityka w Uk. Ojciec postanawia dać córce ochronę, ponieważ po jej wcześniejszych poczynaniach nie ufa jej. Kim nie zgadza się, ale nie ma innego wyboru.
Jej ochroniarzem zostaje pewien młody, tajemniczy i przystojny mężczyzna. Bardzo dobrze wykonuje swoją prace, ale odkąd Kim dostaje tajemnicze anonimowe wiadomości, wszystko staje się być niebezpieczne. Życie Kim i jej bliskim jest zagrożone. Kto stoi za tym wszystkim? Czy jej Anioł Stróż podejmie wyzwanie, by ją uratować?
to i inne  już wkrótce.... 

Mam nadzieję, że zachęciłam was do czytania ;)
To mam nadzieję że do zobaczenia !

Mój twitter: @Gusiaxx